poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 6 ''Ci chłopcy''

AMANDA POV

Louis ostatecznie postawił mnie gdy wyszliśmy z hotelowego korytarza. Nie ufał mi było to widać. Wszystko to powodowały, że chciałam (znów) uciec. Kiedy szliśmy chodnikiem chłopak jeszcze mocniej złapał mój nadgarstek. Za każdym razem, kiedy tylko ktoś na mnie spojrzał Louis obdarzał go swoim zabójczym wzrokiem, także wszyscy odwracali swój wzrok.
Westchnęłam, a Louis pociągnął mnie w dół chodnika. Odwróciłam się by ostatni raz zerknąć na hotel, którego mogłam już nigdy więcej nie zobaczyć. Zastanawia mnie też, czy Harry naprawdę będzie mnie szukał, czy tylko tak powiedział. Spojrzałam w prawo i wpadłam na plecy Louisa. Chłopak zatrzymał się w pół kroku i na coś rozpaczliwie spoglądał. Louis zluzował uścisk na moim nadgarstku tak, że ten mógł opaść wolno w każdej chwili.
Louis szybko odwrócił się w moją stronę, a jego skóra przeraźliwie zbladła. Chwycił mnie na ręce w stylu ślubnym i zaczął bardzo szybko biec w dół chodnika, ze mną w ramionach.
-Co się dzieje? - zapytałam z niepokojona całą sytuacją.
Oczywiście nie odpowiedział. Kontynuował swój bieg w dół ulicy. Zaczął mamrotać coś sobie pod nosem, ale mimo moich starań nie udało mi się go usłyszeć. Myślę, że mówił rzeczy jak " jak oni nas znaleźli" albo " muszę ją odstawić w bezpieczne miejsce" ale dokładnie sama nie wiem.
Spadłam z ramion chłopaka, kiedy Louis uderzył w kogoś idącego chodnikiem. Spadłam na tyłek, a pode mną nie znajdowało się nic co mogło zamortyzować upadek. Louis pośpiesznie wstał na równe nogi i pociągnął mnie ku górze. Odwrócił się za nas, a jego twarz zbladła bardziej niż przed chwilą.
-O cholera- mruknął i złapał moją drugą rękę.
LOUIS POV
Znaleźli nas, tym samym pokonując mnie. Wydaję i się, że skradaliśmy się całkiem nieźle. Złapałem Amandę w moje ramiona i zacząłem biec z nią w dół chodnika.Miałem nadzieję, że nas nie widzieli.

-Jak oni nas znaleźli, widzieli nas? Muszę ją odstawić w bezpieczne miejsce!- mruknęłam sam do siebie i pobiegłem.

Inny mężczyzna, który po prostu szedł chodnikiem oczywiście musiał iść tędy gdzie ja. Mam na myśli to, że wszedł na MOJĄ drogę! Właśnie tak prościutko w niego buchnąłem. Chwilkę nie wiedziałem co się dzieje. Amanda wypadła z moich ramion. Rozejrzałem się i zobaczyłem ją siedzącą na chodniku. Szybko wstałem i gwałtownie pociągnąłem ją za nadgarstek. Dziewczyna już wstawała kiedy ktoś złapał za jej drugą rękę.

-Cholera- mruknąłem

Podniosłem wzrok spoglądając na mężczyzn, którzy stali naprzeciw mnie. Wystarczyło jedno, krótkie spojrzenie, abym wiedział kim oni są. Wiedział, że nigdy ich nie chcę zobaczyć i wiedział, że to jest jeden jedyny Zayn Malik.

-No cześć Louis!- powiedział z głupkowatym uśmieszkiem

-Odejdź Zayn- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

-A, to.... Amanda, prawda? Przyniosłeś ją dla mnie? - powiedział i swój idiotyczny uśmiech przekierował na nią.

-Nie i zabieraj od niej te łapy! - warknąłem

Z dołu spojrzałem na Amandę, totalnie nie wiedziała co się tu dzieje. Jej piękne oczy były teraz przepełnione strachem. Dyskretnie przeniosłem wzrok na Zayna, który uśmiechał się do stojącego za nim Liama. Ten idiota ciągle trzymał swoją łapę, na jej drobnym ramieniu.

-A co jeśli, ja lubię dotykać jej miękką skórę, Louis?- powiedział, nie zmieniając swojego wyrazu twarzy, ten człowiek doskonale wiedział jak doprowadzić mnie do szału!

-Zayn, powiedziałem żebyś zabierał te łapy!- warknąłem ponownie.

Właśnie teraz poczułem uderzenie, prosto w mój żołądek tym samym czasie puściłem nadgarstek dziewczyny. Z bólu upadłem na ziemię, a Liam nie oszczędzał siły wymierzając we mnie kolejne ciosy. Kiedy już nie czułem uderzeń na moim ciele rozejrzałem się. Liam i Zayn mieli Amandę. Zebrałem resztki sił i podbiegłem w ich kierunku. Liam szybko to zauważył, chłopak odwrócił się w moją stronę i wymierzył mi kilka ciosów. Zayn prowadził gdzieś Amandę. Dziewczyna krzyczała i płakała, nienawidzę widzieć ją w takim stanie! Liam nie przestawał zadawać mi kolejnych ciosów do czego po chwili doszła seria kopnięć.

-Ty bezwartościowy kawałku gówna, Amanda jest nasza i już nic z tym nie zrobisz! Oh.. i dziękuję za przyprowadzenie jej prosto do nas! - Liam powiedział po czym truchtem podbiegł do Zayna i Amandy

-Louis, Louis, pomocy! Louis! - usłyszałem krzyk Amandy, po tych słowach zemdlałem.

Heej ;* tutaj również chciałabym przeprosić za moją nieobecność. Przepraszam również za kłopoty z blogiem Deal ale wszystko jest już w porządku <33
Czytasz = komentujesz <33 następny rozdział pojawi się 18.04 :)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 5 ''Kręcony''

Ahh... Nie mogłam się powstrzymać i napisałam 5 rozdział xd no więc jest przed czasem <3

AMANDA POV

Louis mocno chwycił moją dłoń i wyciągnął mnie z tego małego budynku. Następnie przyczłapaliśmy do samochodu, do którego chłopak pomógł mi się wgramolić. Oczywiście nie obeszło się bez kilku pomruków do siebie samego w wykonaniu Louisa. Chłopak obiegł samochód i do niego wsiadał. Teraz to moja szansa! Usłyszałam wtedy już tylko krzyknięcie i trzaśniecie drzwiami. Chyba jednak zdał sobie sprawę, że mnie tam nie ma. W biegu spojrzałam przez ramię i widok nie był najprzyjemniejszy. Louis gonił mnie,a z jego uszu (przysięgam!) wydobywał się dym.

Ponownie odwróciłam się i  wbiegłam na jedną z TYCH ulic, a raczej alejek. Mogłam usłyszeć każdy krok Louisa. Był głośniejszy i głośniejszy.

-Dzięki za ekipę śledzącą- szepnęłam bardziej do siebie niż do kogoś i zmusiłam moje myśli do szybszego biegu.

Odwróciłam się. Jezu Chryste, ten chłopak się nie poddawał. Przebiegłam szybciutko między dwoma budynkami w nadziei iż mnie nie widział. Szybko rozglądałam się za kryjówką. Okazał się nią róg. Szybko przykucnęłam i pozwoliłam, żeby cień okrył moje ciało. Ciemna postać zaczęła powoli zbliżać się w moją stronę. Schowałam twarz w dłoniach jakby to miałoby mi pomóc. Byłam taka przerażona. Poczułam na mojej szyi gorący oddech i wtedy zorientowałam się, że owy chłopak przykucnął obok mnie.

-Wszystko dobrze miłości ? - Chłopak wyszeptał i chcąc mnie uspokoić położył dłoń na plecach.

Spojrzałam na niego przez palce i zamiast widzieć "angry Louis" widziałam twarz uśmiechniętego chłopca w kręconych włosach.

-Jestem Harry- przedstawił się. Cały czas mówił szeptem

-Je-Jestem Amanda- kiedy zobaczyłam jego szmaragdowe oczy zaczęłam się jąkać.

-Więc Amanda, co tutaj robisz?- powiedział rozglądając się po alei, po czym jego oczy wylądowały na mnie.

-Hm...em... Po prostu, biegłam -  odpowiedziałam patrząc na moje stopy.

-Biegłaś... po co?- powiedział i chwycił mój podbródek, tak, że to teraz patrzyłam na niego.

-Nic- odpowiedziałam szybko.

Uniósł brew, ale nie zapytał o nic więcej. Chłopak podniósł mnie tak, że teraz utrzymywały mnie moje stopy, nie podłoga. Zaczął wyciągać mnie z alei. Przypomniał mi się Louis.

-G-Gdzie i-idziemy?- zapytałam nerwowo

-W tej alei nie jest bezpiecznie - powiedział, nie odpowiadając na moje pytanie.

-Harry

-O co chodzi kochanie?

-Boję się

-Nie bój się, wszystko jest w porządku.

-Dziękuję

-Proszę bardzo.

Dalszy spacer kontynuowaliśmy w ciszy. Nie było to jednak coś w rodzaju niezręcznej ciszy, tylko spokojnej ciszy.

-Czy to ubrania twojego chłopaka? - Harry zapytał i zatrzymał się.

Przyprowadził mnie do niezłego hotelu. Jestem pewna, że pobyt tutaj nie należy do najtańszych. Pokój, w którym chłopak się zatrzymał miał 2 łoża królewskie oczywiście gigant łazienkę , kuchnię i salon. Pobyt tutaj nie przeszkadzałby mi jakoś specjalnie. Miałabym chociaż własne łóżko, a on nie jest tak przytłaczjący jak Louis.

-Um. Nie, nie ma chłopaka- odpowiedziałam

-Oh, w takim razie czyje ubrania masz na sobie? - zapytał

-Louisa- odpowiedziałam, chociaż wiedziałam,  że nie wiedział kim był "Louis"

-Ah, więc on jest twoim przyjacielem ? - Harry zapytał

-Nie bardzo - Odpowiedziałam

-Oh.. więc widzę, że jest kimś wię...- Harry zaczął ale przerwało mu pukanie do drzwi.

Cały czas wpatrywałam się w Harrego otwierającego drzwi. Nie mogłam niestety zobaczyć z kim rozmawia. Harry był dość wysoki i zasłaniał całe przejście. Próbowałam troszkę podsłuchać ich rozmowę, ale oni rozmawiali ciszej niż robią to normalni ludzie.

-Wpuść mnie do tego cholernego pokoju! - krzyknął ktoś z korytarza.

-Harry? Kto to jest? - zapytałam i skierowałam się w stronę drzwi

-Amanda!- usłyszałam znany mi głos

-Nikt ważny- odpowiedział Harry patrząc na mnie przez ramię.

Znajdowałam się za stojącym Harrym. Próbowałam wepchnąć się od strony lewej pachy. Harry zablokował tak przejście, że nie wepchnę się tędy. Prawe ramię, też nie da rady. Wspięłam się na jego plecy i zobaczyłam chłopca stojącego w drzwiach. Tym chłopcem był Louis. Szybko zeskoczyłam. Zignorowałam te jego przeprosiny! Potem już widziałam jak Harry dwukrotnie zwija się z bólu, jak trzyma się za brzuch. Louis go uderzył.

Chłopak powoli zbliżył się do rogu, w którym obecnie siedziałam. Podniósł mnie i przerzucił przez ramię jakbym nic nie ważyła. Wyszedł z pokoju, trzymając mnie mocno. Chciałam uciec, ciągle się kręciłam, ale on tylko zaciskał uścisk. Spojrzałam na Harrego i po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

-Znajdę cię kochanie, nie martw się- wyszeptał zanim Louis wszedł do windy.


Ten rozdział jest przed czasem <3 Jeżeli uda mi się napisać to następny pojawi się 9.04 ;**


czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 4 '' Śniadanie ''

AMANDA POV

Szliśmy na dół po schodach następnie kierując się do kuchni. Chłopak szukał czegoś w szafkach, zapewne jedzenia, ja w tym czasie stałam niedaleko drzwi i go oglądałam. W tej chwili był bardzo przystojny,ale też przerażający. Jego prawe oko wciąż było fioletowe i lekko podpuchnięte. Jak widać dostał z pięści kiedy mnie bronił.

-Nigdy nie słyszałam twojego imienia- powiedziałam ciągle wpatrując się w niego

-Louis, Louis Tomlinson- przeniósł swój wzrok na mnie

-Okay, ja jestem Amanda - zmusiłam się do uśmiechu i do bycia zarówno kulturalną jak i grzeczną.

-Wiem- odpowiedział wyraźnie - Amanda York

-S-skąd wiesz jak s-się nazy-ywam ?- zaczęłam się denerwować

-Nie mam czasu, żeby to wyjaśnić- odpowiedział niedbale

-W sumie to już nic, możesz wyjść- powiedział kierując się w moją stronę

Złapał moją rękę i szedł ze mną prosto do drzwi. Przekręcił zamek i pchnął drzwi, które otworzyły się. Ciepłe powietrze uderzyły w moją twarz co spowodowało miłe dreszcze na moim ciele. Zaprowadził mnie do swojego auta, nie puszczając przy tym mojej ręki. Otworzył drzwi od strony pasażera i pomógł mi wejść do środka. Następnie obiegł auto z przodu i zajął miejsce kierowcy.

Gdy tylko to zrobił gwałtownym ruchem chwycił mnie za dłoń. Na pewno wiedział, że chciałam uciec już w pierwszej sekundzie od kiedy tu jestem, dał mi chyba coś w rodzaju szansy. Szansy na zmianę decyzji. Odpalił pojazd i wyjechał z podjazdu. Patrzyłam przez okno na zmieniające się scenerie kiedy ona jechał w dół ulicy. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie, mogłam poczuć jak jego oczy spoczywają na mnie. Oczywiście próbowałam to ignorować tak dobrze jak potrafię, ale to zaczynało powodować, że czułam się niekomfortowo, nienawidzę gdy ludzie się na mnie lampią.


LOUIS POV


Ostatecznie zatrzymałem moje auto przed barem śniadaniowym o nazwie  'The Little Bean'. Szybko wysiadłem i pomogłem w tym Amandzie. Weszliśmy do środka, gdzie było jak zawsze kilkoro chłopaków. Usiedliśmy ale zobaczyłem, że dziewczyna zaczyna robić się nerwowa. Rozejrzałem się kontrolnie, potem spojrzałem na siebie na nią. Szukałem czegoś co mogłoby być nie tak. Delikatnie się do mnie uśmiechnęła, ale mogę przysiądź, że to był fałszywy uśmiech.

Po chwili do naszego stolika podeszła kelnerka, zebrała zamówienia i tak dalej. Ale zachowanie Amandy zaczynało mnie niepokoić, z każdą sekundą denerwowała się bardziej, bardziej, bardziej...Mój wzrok skupiła grupa trzech chłopców, właśnie wstawali ze swojego miejsca. Oczywiście myślałem, że wychodzą ale tylko minęli drzwi i ustali naprzeciw nam. Spojrzałem na dziewczynę,te jej oczy. Krążyła w nich taka dzikość. Nikt nie może zastraszać Amandy po za mną !

-Eli idź stąd- powiedziała cicho dziewczyna, była taka... przestraszona

-Dla ciebie Eliot dziwko! - Powiedział pierwszy chłoptaś. Po czym pchnął jej ramiona, tak, że krzesło przechyliło się do tyłu.

Natychmiast podniosłem się z krzesła i pomogłem jej zachować równowagę

-Ooo... Co to? Czyżby Amanda miała nowego chłopaka ? - powiedział Eliot, z głupkowatym uśmiechem.

-W tej chwili nie...- odpowiedziała łagodnie

-Zamknij się, dziwko! - powiedział drugi z chłopaków.

To było to. Wtedy wkurwili mnie na max. Ustawiłem Amandę, bezpieczne miejsce za moimi plecami, gdzie nie stałaby się jej żadna krzywda. Po tym gwałtownie pchnąłem Eliota powodując, że chłopak znalazł się na sąsiednim stoliku. Drugi chłopak próbował uderzyć mnie w twarz. Szybko tego pożałował. Dostał centralnie w jelito, zanim zdążył cokolwiek zrobić. Złapał się za brzuch i z powodu wielkiego bólu upadł na ziemię. Trzeci uciekł w popłochu. Wracając do drugiego... chłopak powoli wstał, po czym z przerażeniem wybiegł za drzwi trzymając się za swój obolały brzuch.

Podszedłem do Eliota, który akurat podnosił się ze stolika. Wycelował pięść w moją twarz, ale ja zrobiłem szybki unik. Złapałem jego kołnierz, od T-shirtu po czym rzuciłem na stolik. Następnie zrobiłem to samo tylko, że tym razem o ścianę, po czym zsunął się na podłogę. Podszedłem do niego i przykucnąłem przy nim wielokrotnie sprzedając mu ciosy w twarz.

Poczułem jak dwa małe rączki oplatają się wokół mojego ramienia kiedy uderzałem nieprzytomnego już Eliota. Powoli przestałem i odwróciłem się. Moim oczom ukazały się Amanda. Jej oczy, zaszklone oczy. Ona płakała.

-Zabijesz go...- westchnęła, po czym cicho zapłakała.

Nie pomyślałbym, że to ona spróbuje mnie zatrzymać. Ja nie chciałem tylko, żeby ktoś ją zranił. Ustałem i rozłożyłem ręce do uścisku, ale ona cofnęła się. Bała się, bała się mnie.

- Proszę kochanie - szepnąłem i chciałem ją przytulić, ale zachowała się jak za pierwszym razem. - Przepraszam! - szepnąłem znów i również znów spróbowałem ją przytulić. Ona się tylko cofnęła -Kurwa Amanda! Powiedziałem te pierdolone przepraszam! - Krzyknąłem zły

Słyszałem tylko jej szlochanie. Starałem się zdobyć jej zaufanie, a nie spowodować strach, nie pomogło też to, że krzyknąłem na nią. Próbowałem przytulić ją znów. Tym razem nie poruszyła się. Przyciągnąłem ją bliżej siebie kiedy na moim ramieniu ona nagle wybuchła nieokiełznanym płaczem. Gładziłem jej piękne włosy i szeptałem do ucha różne rzeczy. Wszystko byle tylko ją uspokoić.

Jejku :') dziękuję za komentarze pod 4 rozdziałem <3   Następny pojawi się  9.04 ;) kocham was ;*